środa, 15 czerwca 2016

Epilog

   Zimowe wieczory przypominały Michałowi o szczęściu, jakie go spotkało. Pokochał wychodzić o takiej porze i obserwować niebo, często nie brał na takie wyjścia telefonu, bo był on dla niego zbędnym obciążeniem. Nawet zdołał odzwyczaić się od ciagłego noszenia słuchawek i skupiał się na rzeczywistości, która była dla niego tak łaskawa.

   Każdego dnia pokazywał, jak bardzo kochał swoich najbliższych, ale przez ten cały czas miał utrudnione kontakty z osobą, którą kochał najbardziej wyjątkowym uczuciem. Usiadł na ławce i czekał. Czekał na coś nieokreślonego.

   Często zastanawiał się, czy Feliks o nim pamięta. Prawdą było to, że on nigdy nie zapomniał.

   Wpatrywał się w chodnik, co chwilę uśmiechał się, gdy przypomniał sobie coś śmiesznego. Wielu rzeczy wciąż nie rozumiał, ale wszystko było do odkrycia.

   Bawił się swoimi palcami, które schowane były w ciepłych rękawiczkach. Jego nos był czerwony przez zimno panujące na dworze, ale nie przejmował się tym. Taka pogoda była dla niego niezwykła, mógł patrzeć, jak pierwszy śnieg spadał z nieba. Uśmiechnął się szerzej i odchylił głowę.

   Zastanawiał się, jaki będzie dla niego przyszły rok. Ten był pełen zmian i nowych ludzi, zrobił naprawdę dużo i miał nadzieję, że kolejne trzysta sześćdziesiąt pięć dni będą dla niego jeszcze lepsze.

   Marzył, by pewnego dnia stanąć z ukochaną osobą przed swoją mamą i z dumą oświadczyć „To jest moja miłość, mamo". To mogło być trochę dziecinne, że opinia mamy była dla niego taka ważna, ale Michał już jakiś czas temu obiecał sobie, że rodzina będzie dla niego najważniejsza.

   Michał już miał się zbierać do domu, ale nagle dostrzegł znajomą sylwetkę, którą oświecała miejscowa lampa. Widział dokładnie twarz tej osoby, mógł zobaczyć jej uśmiech i piękne oczy. Niewiele myśląc wstał i chwilę wpatrywał się w nią ze skupieniem.

     – Wrócił. – To opuściło jego usta, zanim rzucił się na ukochanego i mocno go nie uściskał.

     – Obietnic nie wolno łamać. – Mocno przytulił Michała i pozwolił sobie na wielki uśmiech.

   To właśnie była czysta perfekcja. W mniemaniu Michała, zło właśnie w tym momencie zniknęło z jego życia, a on sam stał się jednym, wielkim, szczęściem.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Dzisiaj mija rok i cztery miesiące od kiedy zaczęłam to pisać. Dlatego postanowiłam też to skończyć akurat w tym dniu. Pozdrawiam :))

No i... koniec?

Nie chcę dodawać osobnych podziekowań, więc napiszę to tu. Pisałam Michała w okresie, który był dla mnie bardzo trudny. Teraz cieszę się z życia, dlatego nie miałam tyle czasu, by dokończyć tak smutną z pozoru historię. W końcu się przełamałam i o oto jest

Dziękuje za każdy komentarz, to opowiadanie jest dla mnie na średnim poziomie, fabuła oklepana... a wy byliście. Jeszcze raz dziękuje

Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie i chętnych zapraszam na mojego Twittera:

@Patish_Ravenko

KONIEC

wtorek, 14 czerwca 2016

Rozdział 20 – Urodziny

   Zdmuchnąłem piętnaście świeczek i zaśmiałem się głośno. Moje marzenie było oczywiste dla wielu ludzi, ale taki już byłem. Przewidywalny.

   Milena zaczęła kroić tort, a inni ludzie śmiali się i życzyli mi wszystkiego najlepszego. Milena zaprosiła kilka osób z naszej klasy oraz swoich znajomych, by mogli mnie po prostu poznać i bym ja nawiązał jakieś znajomości. Był już dwudziesty trzeci sierpnia i wypadałoby się z kimś zaprzyjaźnić przed pójściem do szkoły. Naprawdę, nie spodziewałem się, że tyle osób ze szkoły może być tak miłych oraz dobrodusznych. No i śmiesznych.

   Cały dzień spędziłem na śmianiu się z żartów, nie miałem chwili na zły humor bądź złe myśli. Moja mama wszystkie ze mnie wypędziła, Milena także bardzo się starała. Miałem przy sobie osoby, które naprawdę o mnie dbały, jedna była dalej, ale co jakiś czas dawała mi o sobie znać. Listy z serduszkami, które znikąd znajdowały się w mojej skrzynce pocztowej – zaznaczam, że nie miały znaczka, bo po co – dawały mi nadzieję i siłę. Po prostu czułem się silny.

   Zjadłem kawałek tortu z uśmiechem i smakiem, popijałem go jakimś szampanem dla dzieci. Miałem koszulkę na krótki rękaw, a czułem się najbardziej wolny od innych ludzi.

   Potem Milena zaproponowała, żebyśmy popływali trochę w basenie. Ja się nie zgodziłem, nie miałem nawet stroju kąpielowego, to był głupi pomysł. Wszyscy byli jednak innego zdania. Podnieśli mnie i wrzucili do tego basenu, a ja oprócz złości na nich, poczułem się jeszcze bardziej szczęśliwy. Chwilkę popływałem w ubraniach, a do mnie dołączyło jeszcze kilka osób, a potem wyszedłem cały przemoczony na trawę. Położyłem się kawałek dalej, żeby nikt mnie nie zdeptał. Zamknąłem oczy i po prostu odpłynąłem.

   Wszystko było tak dobrze. Nie idealnie, brakowało jednej z ważniejszych osób. Dawałem radę, każdy dzień był dla mnie wyjątkowy. Codziennie wychodziłem ze znajomymi, dzięki temu potrafiłem już nawiązywać jakieś kontakty. Wyrzuciłem żyletki, a ciągłe rozmowy z mamą bardzo mi pomogły. Milena starała się, jak tylko mogła, widziałem to. Wszyscy mi pomagali.

   Wszystko szło w tak dobrym kierunku. Moje życie nabierało barw, a ja sam czułem się coraz lepiej. Byłem wolny, tak się właśnie czułem.

   Nie miałem czasu na smutki, one nie były mi potrzebne. Szczęście i radość wypierały monotonność, aż w końcu usunęły ją z mojego życia. Wspomnienia były tylko wspomnieniami, a nie rzeczywistością. Potrafiłem odróżniać te dwie rzeczy i dzięki temu czułem się silniejszy. Byłem silniejszy.

     – Znowu się tak szeroko uśmiechasz. – Milena usiadła obok mnie. – Nie chcę nic sugerować, ale to dzięki mnie masz tę świetną imprezę, więc wypadałoby chociaż podziękować. – Zaśmiałem się.

   Tak, Milena była świetną osobą do rozmów.

     – Dziękuję. – Przytuliłem ją. – Naprawdę, jesteś niezwykła – dodałem.

   Milena wstała z ziemi i rozprostowała się.

     – Wiem. – Zaczęła biec w tylko sobie znanym kierunku.

   Chciałem ruszyć za nią, ale dokładnie w tym momencie ktoś wysłał mi wiadomość. Wyciągnąłem telefon i na widok znajomego numeru uśmiechnąłem się szeroko. Przeczytałem treść wiadomości i uśmiechnąłem się szeroko. Postanowiłem, że odpowiem na nią później, na razie pobiegłem za Mileną i dobrze się bawiłem.

„Jestem z ciebie tak cholernie dumny. Zawsze byłem. Nie martw się, jeszcze się spotkamy. Obiecuję"

~~~~~~~~~~~~~~~~~
Został już tylko epilog. Potem koniec, finito, basta. Mam nadzieję, że was nie zawiodę. Tak btw. ten rozdział mi się usunął w połowie i musiałam pisać go drugi raz, więc przepraszam, jakby był po prostu chujowy .-.

Rozdział 19 – Rozmowy skutkują

   Widok pakującego się Feliksa wiązał się z bólem w sercu, ale nie mogłem nic na to poradzić. Feliks chciał wyjechać i pomóc swojej byłej, a ja nie mogłem go zatrzymać. To byłoby naprawdę nieuczciwe.

   Stałem w progu własnego pokoju i obserwowałem Feliksa uważnie, chciałem zapamiętać wszystkie jego gesty i przyzwyczajenia. Co jakiś czas przyłapywałem się na tym, że powtarzałem sobie w myślach jego imię, ale nie wypowiedziałem go ani razu. Nie chciałem przeszkadzać Feliksowi samą swoją osobą.

   Poszedłem na dół, do kuchni, żeby coś przekąsić. Chciałem choć raz poczuć się jak kilka dni temu, ale wiedziałem, że czekają mnie zmiany. Moja mama wracała za kilka dni, a ja chciałem przeprowadzić z nią poważną rozmowę dotyczącą mojej seksualności, osobowości i planów. Musiała mnie zaakceptować, na pewno to zrobi. Zawsze była tolerancyjna, więc o to się nie martwiłem. Gorzej mogło być z jednym, malutkim, uzależnieniem...

     – Michał? – Feliks stanął w progu kuchni i wpatrywał się we mnie. Wyglądał tak pięknie i niewinnie, jakby nie złamał mi serca i nie odchodził. – Dasz sobie radę?

   Bardzo chciałem powiedzieć „nie" i zatrzymać go, ale równie bardzo chciałem pobyć w samotności. Pokiwałem więc głową, by nie mówić nic i nie narazić siebie na zdradzenie. Wiedziałem, że mój głos by się załamał, a wraz z nim całe moje ciało i pewność siebie. Odłożyłem jabłko i wpatrywałem się w Feliksa, podczas gdy on wyraźnie unikał mojego spojrzenia.

     – Dam sobie radę – odparłem po chwili, gdy już się uspokoiłem. – Dawałem sobie radę już wcześniej, teraz też nie będzie aż tak źle – dodałem.

   Feliks spojrzał na mnie ze smutkiem i zmieszaniem w oczach. Wyglądał na rozdartego, nie wiedziałem dlaczego, przecież już wybrał, że chce pomóc swojej byłej. To oczywiście wiązało się z pewnymi konsekwencjami, ale na tym polegało życie.

     – Zawsze będę z tobą. – Usłyszałem jego cichutki głosik, a potem poczułem, jak oplata mnie ramionami.

   A kim byłem, żeby mu się wyrwać?

Parę dni później

   Moja mama powinna zaraz przyjechać. Już jechała autem z Janem, a ja mogłem w spokoju ułożyć w głowie swoje przemówienie. Miałem nadzieję, że mama wysłucha mnie w pełni i nie przerwie mi ani razu. Nerwowo przegryzłem swoje paznokcie oraz sprawdzałem godzinę na telefonie. Dochodziła piętnasta, a jej wciąż nie było.

   Z braku innych zajęć, usiadłem na sofie i zacząłem wpatrywać się w wyłączony telewizor. Nie chciało mi się go włączać, poza tym, leciały tam same bzdury. Tupałem nogą, strzelałem palcami, wszystko, tylko nie kolejne wyciagnięcie telefonu.

   Feliks nie kontaktował się ze mną, odkąd wyjechał. Nie miałem mu tego za złe, aczkolwiek poczułem się odrzucony na dalszy (może już nawet nieistniejący) plan i znowu stałem się... sobą. Fakt, nie robiłem niczego nieodpowiedniego i nie zamierzałem, ale uczucie pustki w sercu nadal we mnie tkwiło, a ja nie potrafiłem się go wyzbyć. Miałem nikłą nadzieję, że poprawienie kontaktów z mamą mi pomoże.

   Usłyszałem dźwięk otwieranego zamka i od razu wstałem z kanapy. Uśmiechnąłem się, byłem bardzo podekscytowany faktem, że znowu będę mógł zobaczyć moją mamę i przytulić ją. Brakowało mi tego. Feliks nigdy nie zastapił mi matczynego ciepła.

   Moja mama zaśmiała się, gdy przytuliłem ją mocno. Poczułem przyjemny zapach jej perfum i sam zaśmiałem się, jak za najmłodszych lat. Staliśmy tak i obejmowaliśmy się, a w pewnym momencie Jan także się do nas przyłączył. Jego również przytuliłem, to on pomógł mojej mamie i zasługiwał na uczestniczenie w takiej rodzinnej chwili. Cała nasza trójka uśmiechała się od ucha do ucha, nawet wtedy, gdy już każdy stał samotnie i wpatrywał się w drugą osobę.

     – Tęskniłam za tobą, skarbie. – Mama pogłaskała mnie po policzku, a potem potargały moje włosy. – Widzę po włosach, że nieźle się zabawiłeś.

   Jan zaśmiał się i postanowił wziąć bagaże do pokoju mamy, a nam dać chwilę na rozmowę. Moja mama zaczęła opowiadać o tym, jak było na wycieczce, a ja słuchałem jej z uśmiechem. Bardzo się cieszyłem, że ją odzyskałem.

   Nieśmiało powiedziałem jej, że potrzebuję z nią porozmawiać. Nie czekała ani chwili i od razu zaciągnęła mnie na kanapę, na której wcześniej siedziała i złapała moje dłonie w swoje. Widziałem w jej oczach, że długo czekała na ten moment, ja zresztą też. Zwilżyłem usta usta, a potem zagryzłem wargę i odetchnąłem głęboko. To już był ten czas.

     – Chciałem ci powiedzieć, że ja... – Zawahałem się. Co, jeśli mnie znienawidzi i wyrzuci z domu? Do kogo pójdę? A dobra. Pieprzyć to. – Jestem gejem.

   Moja mama uśmiechnęła się szeroko i pogłaskała mnie po policzku. Widziałem, jak łzy zbierają się w kącikach jej oczu, ale nie wiedziałem, dlaczego tak było.

     – Jestem z ciebie taka dumna – powiedziała, a potem mnie przytuliła.

   Nie rozumiałem nic, ale odwzajemnienie uścisku wydawało mi się najrozsądniejsze w tej chwili. Miałem jej do przekazania jeszcze jedną rzecz, do zadania parę pytań i zostanie kochającą się rodziną.

     – Jest jeszcze coś, z tego na pewno nie będziesz dumna. – Wyrwałem się z jej uścisku i popatrzyłem na swoje dłonie. – Bo ja, znaczy, już tego nie robię, ale... – Podciągnąłem rękawy, a moje blizny ukazały się zszokowanej matce.

   To nie było tak, że ona mnie znienawidziła. Ona przeklinała na blizny i na swoją nieuwagę, kiedy mocno tuliła mnie do swojej piersi. Poczułem się kochany, dowartościowany, zwłaszcza wtedy, kiedy Jan podszedł do nas i otulił nas swoimi ramionami.

   Tak, to było dobre posunięcie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~
Już wiem, ile zostało rozdziałów do końca i jak się wszystko zakończy. Myślę, że napiszę to niedługo, mam jeszcze inne ff, ale chciałabym skończyć historię Michasia i Feliksa :))

Pozdrawiam!

Rozdział 18 – Obietnica

   Przekroczyłem próg domu, będąc jednym, wielkim, pustym czymś. Nie wiedziałem, co powinienem czuć, może... płacz byłby wyjściem? Nie, już dużo razy płakałem. Złość? Niepotrzebna. Gniew? Nieistotny. Zawiedzenie? Nie w tym wypadku.

   Uznałem, że byłem po prostu przytłoczony.

   Ściągnąłem buty i ruszyłem w kierunku salonu, gdzie zastałem Feliksa. Siedział on z telefonem w dłoni i szybko do kogoś pisał, miał słuchawki w uszach, więc najprawdopodobniej mnie nie słyszał. Przyglądałem mu się przez dłuższą chwilę, jego policzki były mokre od łez, które chciałem zetrzeć. Westchnąłem cichutko i wykonałem kilka pierwszych kroków w jego kierunku. Musiałem dać radę, chciałem mu dać szansę, powinienem pozwolić mu się wytłumaczyć.

   Dotknąłem delikatnie jego ramienia, na co spojrzał na mnie i uśmiechnął się smutno. Wyciągnął słuchawki z uszu. Widziałem w jego oczach, że był rozgoryczony i zagubiony, ale nie mogłem nic z tym zrobić. Byłem tylko obserwatorem.

     – Wyjaśnisz mi wszystko? – spytałem po dwóch minutach ciszy, która zaczęła być nieznośna.

   Feliks pokiwał głową i powiedział najpierw, że musi iść po chusteczki. Zostałem sam na kanapie i przez chwilę bawiłem się swoimi dłońmi, czasami tylko zwracałem uwagę na swoje blizny. Może to i dziwne, ale moje spostrzeganie świata zmieniło się nagle, jasne, Feliks pomógł mi zrozumieć wiele, ale najważniejsze odkryłem wtedy, gdy to on mnie zawiódł.

   Feliks wrócił i usiadł obok mnie, stykaliśmy się ramionami. W normalnych okolicznościach cieszyłbym się, ale teraz... przesiadłem się odrobinkę dalej. Chciałem również patrzeć w jego oczy, kiedy miał opowiadać mi tę historię.

     – Michał, ja... przepraszam. – Spuściłem wzrok i przegryzłem wargę. – Kiedy spotkałem moją byłą na tej imprezie, ona opowiedziała mi wszystko. O swoim zdrowiu, uzależnieniu, miłości do mnie... – Chciałem wykrzyczeć mu wiele, ale słowa nie okazałaby w pełni mojego niezadowolenia o frustracji. – Czuję, że... muszę jej pomóc. – Spojrzałem na niego ze zdziwieniem, ze zmarszczonymi brwiami. – Ty już... wykonałem swoje zadanie. Teraz chcę pomóc jej. – Nie mogłem sobie nie pozwolić na parsknięcie.

     – Tak szybko potrafisz zmienić swoje uczucie względem byłej i zapomnieć o mnie? – Moja wypowiedź była przesiąknięta sarkazmem.

     – Nie, to nie tak... – Feliks złapał moje dłonie, ale ja od razu je wyrwałem. – Ja po prostu jej pomogę z nałogiem, to ciebie będę kochać, przecież wiesz, Michał. – Wpatrywałem się w jego oczy, które nie wydawały mi się tak piękne jak kiedyś. – Ja wrócę, wystarczy, że na mnie zaczekasz.

   Tego było za wiele. Nie chciałem tak żyć. Ciągle wyczekując Feliksa, tylko dlatego, że on nie potrafił pogodzić się z tym, że jego była dziewczyna miała problemy. Tłumaczyłem to sobie na wiele sposób, ale żaden nie był logiczny, nie rozumiałem jego toku myślenia. Może byłem za młody i za głupi, by go zrozumieć, a może był on po prostu zbyt dziwny.

     – Myślisz, że będę na ciebie czekał? – spytałem, unosząc brwi w buntowniczym geście.

   Widziałem, jak Feliks przełyka nerwowo ślinę. Nie byłem jego własnością, nie mógł nakazać mi być z nim zawsze.

    – Chciałbym – Feliks odparł po chwili wahania, a w kącikach jego oczu pojawiły się łzy. – Bardzo – dodał z uśmiechem bólu.

   Nie potrafiłem się teraz powstrzymać i przyciągnąłem go do przytulenia. Od bez wahania wtulił się w moje ciało, zacząwszy cicho łkać, miętosił moją koszulkę i głaskał mnie po plecach. Szepnąłem do jego ucha tylko dwa słowa, które powinny go usatysfakcjonować chociażby na tyle, by nie czuł poczucia winy.

     – Będę czekał.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział jeszcze krótszy niż pozostałe, ale tak ma być. Po prostu. Za wszystkie błędy przepraszam, telefon i jego autokorekta potrafią czasami dać nieźle w kość.

Myślę, że będzie 20 rozdziałów + epilog, więc bardzo mało czasu zostało do końca. Nad końcówką nadal się zastanawiam, ale już mam zarysy.

Do nie wiem kiedy, pozdrawiam!

poniedziałek, 30 maja 2016

Rozdział 17 – Świetna zabawa

Obudziłem się dość wcześnie przez niewygodną kanapę. Na prawym policzku odbił się cały materiał, którym była wyścielona sofa. Niemrawo usiadłem na miejscu i rozejrzałem się wokoło. Mogła być najwyżej siódma, więc spróbowałem się położyć i znowu pójść spać. Jednak coś mi przeszkodziło.

Dźwięk rozbitej szklanki dokładnie mnie obudził. Automatycznie wstałem i ruszyłem w kierunku kuchni, to stamtąd dobiegał hałas. Próbowałem się opanować, wiedziałem, że
to Feliks musiał już wstać, a ja nie chciałem krzyczeć na niego z rana. Tym bardziej płakać. Przekroczyłem próg pomieszczenie i zobaczyłem ubranego Feliksa, który sprzątał po sobie.

– Hej, Michał. – Przywitał się niemrawym uśmiechem. – Przepraszam za wczoraj. Trochę mnie poniosło z tym alkoholem.

Chciałem dodać coś jeszcze, ale po prostu nie miałem na to siły. Pokiwałem głową i mruknąłem do niego, że ja posprzątam ten bałagan. Odpowiedział mi pocałunkiem w policzek, a następnie ruszył na górę. Brzydziłem się tego, że mnie dotknął. Nie chciałem być dotykany przez niego, skoro wczoraj ktoś oznaczył jego ciało.

Posprzątałem szybko i wziąłem jedno jabłko do przegryzienia. Nie chciało mi się robić niczego innego, poza tym, nie było na to czasu. Chciałem porozmawiać z Feliksem i dowiedzieć się czegoś przydatnego, na przykład, dlaczego mnie zdradził, ale to wszystko mogło poczekać. Oparłem się o ścianę, zamknąłem oczy i odchyliłem głowę i wziąłem pożądanego gryza jabłka.

Może to dziwne, ale obojętność i ból jakie mnie wypełniały, były dla mnie też ukojeniem. Wypłakałem się wczoraj, teraz chciałem po prostu poznać prawdę, nawet tę najbardziej brutalną. Uznałem, że zasługuje na trochę szczerości.

Powolnym krokiem ruszyłem na schody, przy okazji wciąż podgryzałem jabłko. Ruszyłem do swojego pokoju, ale nie zastałem tam Feliksa. Skręciłem więc do łazienki, zapukałem cichutko i zaczekałem na odpowiedź. Usłyszałem niewyraźne „proszę" i wszedłem.

Feliks mył zęby jak nigdy nic, a ja oparłem się o ścianę i dokładnie go obserwowałem. Każdy jego ruch. To mogło wydawać się chore, pewnie takie też było, ale nie mogłem się powstrzymać. Świadomość, że on zaraz zniknie z mojego życia bolała mnie tak bardzo, że chciałem nacieszyć się nim jeszcze troszkę, na zapas. Wpatrywałem się w jego odbicie w lustrze, szukając jego oczu, ale on uparcie wpatrywał się tylko w umywalkę. Może nie chciał ze mną rozmawiać, ale od rozmowy nie ucieknie.

Przepłukał usta i otarł usta ręcznikiem, dopiero wtedy odwrócił się w moim kierunku i schował dłonie do kieszeni spodni. Był zawstydzony, mogłem do wywnioskować po ruchach jego ciała. Wyciągnął z kieszeni telefon, poklikał coś i podał mi go bez słowa. Wziąłem go i zacząłem obserwować.

Moim oczom ukazał się filmik. Zobaczyłem Feliksa, który popychany był na jedną ze ścian budynku, a przy nim była jedna dziewczyna. Wytrzeszczyłem oczy i oglądałem dalej. Widziałem, że Feliks ją odpychał, ale ona skutecznie przybliżała się do niego coraz bardziej i bardziej... jednak była z dala od jego ust. Trafiła na szyję.

Przyssała się do niej, inaczej nie umiałem tego ująć. Jej głowa czasem się poruszała, tylko to mogłem dostrzec przez jakość nagrania. Nie widziałem miny Feliksa, a może to i lepiej. Następnie dziewczyna szepnęła Feliksowi coś na ucho i odeszła, w tym momencie skończyło się nagranie.

Nic a nic się nie wyjaśniło, ja nadal nic nie rozumiałem, nie wiedziałem, dlaczego ktoś nagrywał to wszystko telefonem Feliksa i jakim prawem ta dziewczyna zrobiła z moim chłopakiem takie rzeczy. Oddałem telefon Feliksowi bez słowa, przez chwilę patrzyłem wprost na jego zmęczone oczy. Pokiwałem wolno głową i prychnąłem cicho.

– Świetna impreza, prawda? – spytałem retorycznie. Feliks chciał coś powiedzieć, ale uciszyłem go dłonią. – Nie rozumiem kompletnie nic, wiem tylko, że jakaś dziewczyna zrobiła ci malinki, bo jej na to pozwoliłeś. – Odepchnąłem się od ściany. – Idę na spacer, a ty wymyśl lepiej jakąś dobrą historyjkę.

Poszedłem do pokoju, po bluzę. Musiałem zakryć swoje roztrzepane włosy, poza tym, kiedy założyłem kaptur, poczułem się bezpieczniej. Zszedłem po schodach, a przy ich końcu czekał na mnie Feliks. Wyminąłem go, a on uparcie szedł za mną. Upewniłem się, że mam słuchawki w kieszeni oraz telefon i zacząłem zakładanie botów, wcześniej odłożyłem moje jabłko na stoliczek.

– Ja ci wszystko wyjaśnię, obiecuję. – Feliks skrzyżował ręce na piersi. – Nie skreślaj mnie, naszego związk-

– Wychodzę. – Założyłem słuchawki i po prostu wyszedłem, zostawiając moją miłość zdezorientowaną.

Obawiałem się prawdy, wolałem jeszcze chwilkę żyć w nieświadomości. Nie chciałem krzyczeć, ani dopuścić do tego, by Feliks podniósł moje ciśnienie. Stwierdziłem, że powinienem być po prostu spokojniejszy.

Chodziłem chwilkę z głową w chmurach, myślałem o wszystkim, tylko żeby nie wracać myślami do Feliksa. Chciałem nawet zadzwonić do mamy, ale uznałem, że to tylko zepsułoby moje – i tak już chujowe – samopoczucie. Jedynie mógłbym zadzwonić do Mileny, ale nie chciałem jej budzić. Pewnie też miała ciężki dzień.

Usiadłem na ławce i przetarłem twarz. Nabrałem ochoty na prysznic oraz na naleśniki, ale na chwilę obecną nie mogłem liczyć ani na jedno, ani na drugie. Rozprostowałem nogi i odetchnąłem głęboko. Świeże powietrze chociaż pozwalało mi się skupić, w przeciwieństwie do głośno grającej muzyki. Ściszyłem ją nieco, miałem wiele spraw do obmyślenia.

Mój plan był taki, żeby wysłuchać Feliksa i zadecydować, czy mu wierzyć, czy nie. Nie chciałem snuć jakichś niepotrzebnych teorii na temat jego zdrady, więc odstawiłem ten temat i skupiłem się na dziewczynie, która była w klubie. Pozostała tylko kwestia dowiedzenia się, czy Feliks sam ją jakoś zachęcił czy zrobiła to tylko ze względu na pożądanie Feliksa. Na samą myśl, że ktoś dotykał mojego chłopaka, dostałem drgawek i zrobiło mi się niedobrze. Postanowiłem wtedy już zacząć wracać do domu, bo nie chciałem obrzygać ładnie skoszonego trawnika.

~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wrzucam teraz, w sumie tak z dupy. Jeszcze kilka rozdziałów do końca, muszę ustalić zakończenie i w ogóle, a mam ostatnio mało czasu
Pozdrawiam, do kolejnego rozdziału!

niedziela, 29 maja 2016

Rozdział 16 – Chwila dla siebie

   Wielu ludzi nie dawało mi spokoju, nie dawało mi po prostu żyć. Gubiłem się w tłumie, gubiłem co chwila Feliksa, ale też po drodze zgubiłem moją całą pewność siebie, która mnie emanowała jeszcze przed imprezą. Widziałem, jak Feliks dobrze się bawi, co chwilę z kimś rozmawiał, a ja nie byłem w stanie przerwać mu tej przyjemności i zabrać do domu. Zależało mi na tym, by i on odczuwał swobodę i szczęście w naszym związku.

   Starałem się wypatrzeć w tłumie osoby, które choćby kojarzyłem, ale nikogo nie widziałem. W pewnym momencie z pola widzenia zniknął mi też Feliks, ale postanowiłem, że to zignoruję, chciałem dać mu jeszcze więcej wolności. Po chwili wahania stwierdziłem, że dla mnie najlepszym miejscem jest dom i zacząłem kierować się ku drzwi wyjściowym. Mijałem kolejnych ludzi, niektórzy byli pod wypływem alkoholu, a jeszcze inni po prostu dobrze się bawili. Ja wiedziałem, że najlepiej będę bawił się sam, w swoim domu.

   Miałem tylko obawy, czy Feliks będzie miał jak wrócić, ale postanowiłem, że to też zignoruje, Feliks był dorosły i mógł robić co chciał. Ja ruszyłem w kierunku domu, dłonią szukając kluczy w kieszeni spodni. Na szczęście znalazłem potrzebny przedmiot, odetchnąłem więc głęboko. Nie chciałem się cofać i szukać Feliksa pośród tych wszystkich ludzi.

   Gdy tylko przekroczyłem próg drzwi, do moich uszu nie dotarł żaden dźwięk i to było piękne. Cisza zaczęła mnie ogarniać, pochłaniać, to było wspaniałe uczucie. Zdjąłem szybko buty i poszedłem do swojego pokoju, czasem przymykając oczy na kilka sekund i wędrując na ślepo. Miałem teraz ochotę na odpoczynek, leżenie w łóżku i czytanie, ale jednocześnie chciałem pobyć w ciszy. Przeszło mi przez myśl, bym zalogował się na Faceinface, ale odpuściłem, nie miałem chęci na rozmowę.

   W mojej głowie cały czas pojawiały się pytania odnośnie Feliksa; co robił; o czym myślał; czy martwił się o mnie. Nie była to moja wina, myślałem o nim automatycznie, przez większość swojego czasu. Był moją perełką w głowie, kochałem go i chciałem być dla niego ważny tak, jak on był ważny dla mnie. To byłby naprawdę wielki sukces.

   Chciałem troszkę odpocząć, więc postanowiłem trochę pośpiewać. Dawno tego nie robiłem ze względu na obecność Feliksa; nie lubiłem śpiewać, gdy ktoś był w pobliżu. Wybierałem piosenkę kilka minut, a gdy w końcu to zrobiłem, znalazłem tekst w Internecie. Wybrałem śpiewanie bez żadnego podkładu, tylko ja i mój głos. Po chwili już zacząłem śpiewać, czułem się o wiele lepiej, moje negatywne uczucia ulotniły się.

   Poczułem się wolny, dosłownie. Wstałem i zacząłem powoli krążyć po pokoju, machając rękami na boki. Byłem szczęśliwy także i samotnie, co było dobre, bo nie uzależniłem się od Feliksa. Teraz liczyłem się tylko ja.

   Koniec sielanki.

   Usłyszałem, jak ktoś dobijał się do drzwi. Szybko zszedłem na dół, miałem nadzieję, że to Feliks. Modliłem się, żeby nic mu nie było, przecież musiał dać sobie radę wrócić samemu z imprezy. Otworzyłem drzwi i chwilę brakowało mi tchu. Feliks stał przede mną, jego koszula była rozpięta, w dłoni trzymał butelkę z piwem. Przez chwilkę wpatrywałem się w niego, osłupiały, ale w końcu zdołałem coś powiedzieć.

     – Jak ty... jak ty mogłeś mi to zrobić... – Zatkałem sobie usta dłonią, by nie wybuchnąć płaczem.

   Feliks zaśmiał się gorzko i podszedł do mnie. Zabrał dłoń z moich ust, patrząc przy tym na mnie uważnie.

    – Ja też cię kocham, Michał – wyjęczał.

   Łzy stanęły w moich oczach, spróbowałem zabrać od Feliksa butelkę, a kiedy wreszcie mi się to udało, odłożyłem ją na stoliku na buty. Zamknąłem drzwi, chwilę zajęło mi zrozumienie, co Feliks powiedział, co zrobił oraz co czuł.

    – Chodźmy spać, proszę. – Przerzuciłem jego ramię przez swoją szyję i ruszyłem z nim do pokoju.

   Chciałem być silny, a pierwszym krokiem do stania się takim, było wniesienie go po schodach. Feliks stawiał nierówne kroki, raz prawie upadł, ale z moją pomocą trafił do pokoju. Zdjąłem jego buty, pociągając nosem. Rozebrałem go całego, zostawiłem tylko bokserki. Wtedy dostrzegłem malinki na jego szyi oraz obojczykach. Zignorowałem łzy i położyłem się obok osoby, którą kochałem.

   Byłem bezsilny, ja tylko chciałem czuć obok siebie Feliksa, a że on potrzebował kogoś innego, musiałem to zrozumieć. Musiałem zrozumieć jeszcze wiele rzeczy, bo wiele rzeczy nie zostało mi wyjaśnionych.

   Okryłem kołdrą siebie i Feliksa, nie interesowało mnie to, że sam leżę w ciuchach. Byłem przekonany, że nie zasnę dzisiaj zbyt szybko i będę miał jeszcze wiele okazji do przebrania się. Słuchałem miarowego oddechu Feliksa, uspokajał mnie on. Zraniło mnie na świecie już wiele rzeczy, ale jego obecność chyba w tej chwili zraniła – a zarówno koiła – mnie najbardziej. Kiedy upewniłem się, że chłopak śpi, wstałem i zszedłem do salonu.

   Obiecałem sobie i Feliksowi, że nie będę się ciął, więc nie zamierzałem tego robić. Nie chciałem ranić siebie bardziej, wystarczyło, żeby zrobił to Feliks. Położyłem się na kanapie, zwinąłem w kłębek i po cichutko płakałem. To była moja forma uspokajania się, po jakichś piętnastu minutach zacząłem być zmęczony.

   Zacząłem cichutko śpiewać, mój głos był zachrypnięty, ale nie obchodziło mnie to, bo nikt mnie nie słyszał. Po prostu pozwoliłem sobie na chwilę przyjemności. Usypiałem też siebie tak przy okazji, więc to było zdecydowanie na plus. Zacząłem kiwać się w określonym rytmie, dzięki czemu rozgrzałem się trochę. Chciałem spać.

   Błogosławiony sen przyszedł nieco później, ja zdołałem wytrwać do tej chwili i cieszyć się, że nie zrobiłem sobie krzywdy. Nigdy więcej.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Miałam w sumie tego nie kontynuować, ale... chcę to dokończyć. Jeszcze tylko kilka spraw do końca tak naprawdę. Przepraszam za wszystko. Nie wiem, kiedy kolejny rozdział, nie chcę kłamać. Jak są jakieś błędy, to przepraszam, ale piszę na telefonie :// Rozdziały będą krótkie, mniej niż 1000 słów

Tak jakby przepraszam za Feliksa, ups :/

środa, 13 stycznia 2016

Rozdział 15 - Impreza?

   Niewiele się zastanawiając, podszedłem do Jakuba. W szkole miał status śmieszka, takiego błazna klasowego. Jednakże nie wyśmiewał się chyba z nikogo, nie chciał mieć z nikim na pieńku. Był wysokim chłopakiem z brązowymi włosami i niebieskimi oczami. Ubierał się luźno, na tak zwanego „skejta”. Nie mógłbym powiedzieć na niego złego słowa, nigdy mnie nie zaczepił, a nawet raz pomógł.
     – Hej, Michał! – przywitał się miło i przybił ze mną piątkę.
   Wymamrotałem ciche przywitanie i zaczekałem na Feliksa. On również przywitał się z Jakubem, uścisnęli sobie dłonie i wymienili uśmiechami. Chyba nie muszę mówić, kogo uśmiech był słodszy...
     – Chciałem ci... was zaprosić na imprezę! Organizowana przeze mnie i mojego brata, który kończy osiemnaście lat i kazał zaprosić wszystkich. – Podkreślił ostatnie słowo. – Wpadniecie?
   Zerknąłem na Feliksa, który uśmiechał się. Przeszedł mi przez myśl plan, by go zadowolić.
     – Jasne – odpowiedziałem.
   Jakub i Feliks popatrzyli na mnie lekko zszokowani, a ten pierwszy podał mi kolorową ulotkę. Uśmiechnąłem się do nich szeroko i pokiwałem głową w podzięce.
     – Impreza zaczyna się o dwudziestej pierwszej. Do zobaczenia! Ja lecę ogarniać didżeja. – Mrugnął do mnie. – Jeszcze raz do zobaczenia!
   Pomachaliśmy mu z Feliksem na pożegnanie. Cały czas stałem z uśmiechem na twarzy, dopiero teraz zdając sobie sprawę, że po raz pierwszy pójdę na imprezę.
     – Mam być zazdrosny? – spytał Feliks z uniesioną brwią.
   Zaśmiałem się i dałem mu kuksańca w bok.
     – Nie, nie musisz. Wiesz przecież, że kocham tylko ciebie. Chodź, biegniemy dalej!
   Nie wierzyłem, że wypowiedziałem te słowa. Nie wierzyłem, że chciało mi się biegać i skakać z radości. Nie sądziłem, że potrafię tak szybko biegać. Nie sądziłem też, że Feliks będzie miał problemy z dogonieniem mnie.
     – Zwolnij, bo się zmęczysz – ostrzegł.
   Przysłowiowo machnąłem na to ręką. Zacząłem biec jeszcze szybciej. Chciałem wyładować nadmiar energii i szczęścia w ten sposób. Byłem wolny. Jakby wszystkie problemy, które niosłem na plecach, jak wór, wysypały się z niego. Chciałem jak najdłużej cieszyć się szczęściem. Biegłem, dzierżąc w prawej dłoni ulotkę z nazwą i miejscem klubu. Byłem szczęśliwy.
   Dobiegłem do swojego domu, a chciałem jeszcze biec. Nieważne, że mogłem wypluć swoje płuca. Chciałem biec. Wybiegać się, tak, jak za dzieciaka. Włożyłem ulotkę pod kamień znajdujący się przed moim domem i pobiegłem w stronę Feliksa. Nie widziałem go na horyzoncie, ale wiedziałem, jaką trasą będzie biegł. Zanim zdążyłem pomyśleć, co robię, moje nogi uderzały o chodnik w równym, szybkim tempie. Pokochałem to. Pokochałem bieganie.

*** 

   Usiadłem wraz z Feliksem na ziemi, przed moim domem. Obydwoje nie mieliśmy siły, żeby przejść przez furtkę i położyć się na łóżku. Miłym, wygodnym łóżku...
      – No chodź... poleżymy sobie, jakoś uda nam się dostać do łóżka – mruknął Feliks.
   Teraz już wiem, że bieganie jak niewyżyte dziecko przez cały park nie było dobrym pomysłem. Pokiwałem leciutko głową i wziąłem ulotkę, którą wcześniej zostawiłem pod domem i wstałem. Bolały mnie całe nogi, płuca oraz gardło, ale warto było. Miałem w duchu cichą nadzieję, że niedługo znów pójdę biegać z Feliksem.
     – Kiedy pobiegniemy znowu? Chyba to polubiłem – przyznałem.
   Feliks leciutko uśmiechnięty, nawet nie miał siły się zaśmiać. Wyciągnąłem klucze z kieszeni i otworzyłem drzwi. Kiedy tylko przez nie przeszedłem, usiadłem na szafce na buty i oparłem się o ścianę. Boże, jak dobrze.
    Szybko zdjąłem buty i zacząłem kierować się w kierunku łóżka.
     – Powtórka za dwa dni! – krzyknąłem do Feliksa, wchodząc po schodach.
   Gdy tylko przekroczyłem próg swojego pokoju, rzuciłem się na łóżko i przytuliłem do poduszki. Wszystko było przyjemnie zimne. Chciałem zasnąć i obudzić się pełny sił, ale coś mi nie pasowało. Brak Feliksa. Zaczekałem parę minut na swojego chłopaka i przytuliłem się do niego.
     – Chyba się od Ciebie uzależniłem – stwierdziłem. 
   Feliks poczochrał mnie po głowie i zaśmiał się cicho. Wtuliłem się w niego jeszcze bardziej i na chwilę zapomniałem o całym świecie. Następnie zapadłem w głęboki sen. 

   Coś za mną stoi, coś za mną stoi. Chcę jak najszybciej uciec z miejsca wypadku, ale boję się odwrócić. Ktoś tam jest. Nie wiem, czy to jego ojciec czy brat, po prostu ktoś.Nie mając co ze sobą zrobić, zaczynam biec. Wymijam innych ludzi z gracją, jednakże nie mogę się skupić. Boję się. Tak cholernie się boję.
Nagle sceneria się zmienia. Stoję nad grobem i próbuję wyczytać imię i nazwisko zmarłego. Wszystkie literki mi się mieszają, ale wyczytuję: Sławomir Rosiński. Zabiera mi wdech w piersiach. Nagle z grobu wyskakuje czarna zjawa. Patrzy mi prosto w oczy, choć swoich nie posiada. Mówi:
To twoja wina.
Kolejnym razem widzę kogoś na szpitalnym łóżku. To facet, tego jestem pewny. Mam wrażenie, jakbym go skądś znał, ale nie wiem skąd. Do moich uszu trafia jego krzyk przerażenia. Duszą go. Chcę mu pomóc. Uderzam w szybę i krzyczę, by go puścili. Nie wiem, kto go dusi, ale chcę mu pomóc. Muszę. Czuję, że muszę, ale nic udaje mi się. Umiera, wiem to. Samotna łza spływa po moim policzku.

   Szybko otwieram oczy i rozglądam się nerwowo. Feliks leży za mną, prawdopodobnie śpi. Upewniłem się, sprawdzając mu puls. Odetchnąłem głęboko, gdy go wyczułem. Postanowiłem wstać i coś zjeść. Zmęczenie ustąpiło miejsca energii i dzięki temu miałem siłę leciutko się do siebie uśmiechnąć. Byłem pozytywnie nastawiony na dzisiejszy dzień, mimo tego durnego snu o śmierci. Skąd on w ogóle się wziął?
   Gdy znalazłem się w kuchni, sprawdziłem godzinę i postanowiłem zrobić sobie jajecznicę. Standardowo. Było wpół do dziesiątej, więc to najwyższy czas, by zacząć coś robić. Zrobiłem sobie jedzenie, nucąc piosenki zespołu 5 Second Of Summer. Lubiłem ich, tak po prostu. Wiedziałem, że ich głównymi słuchaczami są dziewczyny, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. A jako gej, miałem na co popatrzeć. Zaśmiałem się na tę myśl.
   Przypomniała mi się sytuacja z Jakubem. Feliks nie musiał być o niego zazdrosny, broń Boże! Może i Jakub był przystojny, ale zdecydowanie nie w moim typie. W zasadzie, to tylko Feliks był w moim typie. Tia… to w zupełności normalne. Zdawałem sobie sprawę, że mój związek z Feliksem może zbyt długo nie przetrwać; jesteśmy młodzi, zmieniamy się, ale nadal miałem tę głupią nadzieję, że to on będzie miłością mojego życia.
   I oczywiście musiałem o tym rozmyślać nakładając jajecznicę na talerz.
   Zjadłem cały posiłek bardzo szybko, byłem głodny po biegu. Nie mając właściwie co ze sobą zrobić, wziąłem ulotkę z klubem, którą dostałem od Jakuba i sprawdziłem, gdzie wybiorę się tego wieczoru z chłopakiem.
   Po dokładnym przeczytaniu tekstu stwierdziłem, że ten klub może być całkiem niezły. Nigdy jeszcze nie byłem w takim miejscu, nigdy nie uczestniczyłem w żadnej imprezie (poza kilkoma urodzinowymi). Było to dla mnie dość ciekawe doświadczenie i chciałem się na nie jak najlepiej przygotować.
   Klub wyglądał na zadbany na zdjęciu oraz przestronny. Widziałem wielu tańczących ludzi, dużo światełek, a nawet parę czy tam mgłę. Wszyscy byli ubrani imprezowo, to znaczy, dziewczyny miały sukienki, a chłopacy jakieś ładne koszule czy coś w tym stylu. Ale wracając do konkretów.
   To miejsce znajdowało się w środku miasta, mogłem się do niego dostać autobusem w jakieś czterdzieści minut. Ciekawe, czy Feliks weźmie auto. On ma osiemnaście lat i może sobie pozwolić na alkohol, a wtedy branie auta byłoby głupim pomysłem.
   Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że różnica wieku pomiędzy mną a Feliksem jest dość spora. Trzy lata? Prawie piętnastoletni chłopak i osiemnastoletni? Dziwne, raczej rzadko spotykane. Odrzuciłem tę myśl. Po co mam zawracać sobie głowę takimi błahostkami?
   Odłożyłem ulotkę na stół i postanowiłem, że wezmę szybki prysznic i umyję włosy. Musiały być idealnie ułożone, jeśli mam się dzisiaj dobrze bawić. Szybko wszedłem na piętro i ruszyłem w kierunku łazienki.
   Jakieś dwadzieścia minut później wyszedłem z kabiny i przejrzałem się w lustrze. Uśmiechnięty chłopak z kolorowymi włosami. Jak słodko. Nie musiałem długo czekać, by usłyszeć pukanie do drzwi. Naprawdę? Drugi dzień z rzędu wejdzie mi do łazienki?
   Otworzyłem mu z uśmiechem na ustach i powróciłem do układania włosów.
     – Widzę, że trening ci dobrze zrobił – zagadnął Feliks.
   Uśmiechnąłem się. To była prawda.
     – Też tak myślę. – Poprawiłem ręcznik owinięty wokół bioder.
   Chwila. Nie miałem na sobie koszulki, co oznacza, że… Mój tors był odkryty. W jednej chwili poczułem się nagi i spróbowałem się zasłonić rękami. Feliks widząc moje paradowanie, podszedł do mnie z uśmiechem.
     – Daj mi się napatrzeć. Kiedy sam się kąpałeś, nie miałem okazji. Poza tym, to bardzo miły widok, szczególnie dla mnie – szepnął do mojego ucha.
   Rumieniec od razu pojawił się na mojej twarzy. Dziwnie się czułem stojąc przed Feliksem półnagi.
     – Przyjechałeś wtedy za późno. Wiecznie czekać nie będę.
   Tak jak myślałem, uśmiechnął się. Pocałował mnie w policzek i wrócił do obserwowania mnie. Poszedłem do pokoju po ubrania i ubrałem się w pokoju, by Feliks mnie nie zauważył. Wszedłem z powrotem do łazienki, by dokończyć układanie włosów.
     – Halo, chciałem zobaczyć, jak się ubierasz! – powiedział obwiniającym tonem.
   Zaśmiałem się i zerknąłem na niego.
   – Nic z tego – zaakcentowałem każde słowo, a także pozwoliłem, by mógł zobaczyć mój język.
   Widziałem, jak patrzy na moje usta. Nie wiem, co sobie wyobrażał, ale to było podniecające... Chciałem zobaczyć czy coś zrobi, więc kolejny raz zacząłem mówić w taki sposób:
     – Było przyjechać wcześniej.
   Uśmiechnął się i znów do mnie podszedł. Pocałował mnie w usta, najpierw delikatnie, a z każdą chwilą coraz namiętniej. Jego ręce były na moich plecach i poruszały się po nich. Byłem tak blisko niego, czułem go. Kochałem to uczucie i kochałem go. Wsunął swój język do moich ust, tańczyliśmy nimi. Czułem się bosko, czując Feliksa tak blisko siebie.
   Ale każda chwila musi się kiedyś skończyć. Stykałem się z Feliksem nosami, patrzyliśmy na siebie, nawet nie musieliśmy nic mówić; rozumieliśmy się bez słów. Bez żadnego większego pretekstu, przytuliłem mojego chłopaka, a uczucie bezpieczeństwa stało się jeszcze bardziej odczuwalne.
   Gładziłem palcem jego plecy, jeździłem nim po całej ich powierzchni. Odprężało to zarówno mnie i Feliksa. Po około minucie, puściłem go. Musiałem dokończyć układanie włosów.
     – No serio? – oburzył się Feliks. – Tylko po to mnie puściłeś?
     – Nie ma tak dobrze – stwierdziłem – skarbie.
   Specjalnie podkreśliłem ostatnie słowo. Kiedy już wystarczająca ułożyłem swoje włosy, wyszedłem z łazienki. Ten czop się nawet nie ubrał! Kazałem mu iść do pokoju się ubrać, a sam zszedłem na dół, by w spokoju pooglądać telewizję.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ludzie, przepraszam was (po raz milionowy ;-;) że rozdział jest tak późno!
Za namową mojej przyjaciółki, wstawiam tu krótki rozdział ;-; Ma tylko 1600 słów
Niedługo, ale to naprawdę niedługo pojawi się rozdział 16. A 15 stycznia pojawi się nowy szablon na blogu ^^
Pozdrawiam i piszcie, czy chcielibyście, żeby następny rozdział był dłuższy w ramach rekompensaty :) 
Jeszcze raz pozdrawiam i przepraszam!