niedziela, 29 maja 2016

Rozdział 16 – Chwila dla siebie

   Wielu ludzi nie dawało mi spokoju, nie dawało mi po prostu żyć. Gubiłem się w tłumie, gubiłem co chwila Feliksa, ale też po drodze zgubiłem moją całą pewność siebie, która mnie emanowała jeszcze przed imprezą. Widziałem, jak Feliks dobrze się bawi, co chwilę z kimś rozmawiał, a ja nie byłem w stanie przerwać mu tej przyjemności i zabrać do domu. Zależało mi na tym, by i on odczuwał swobodę i szczęście w naszym związku.

   Starałem się wypatrzeć w tłumie osoby, które choćby kojarzyłem, ale nikogo nie widziałem. W pewnym momencie z pola widzenia zniknął mi też Feliks, ale postanowiłem, że to zignoruję, chciałem dać mu jeszcze więcej wolności. Po chwili wahania stwierdziłem, że dla mnie najlepszym miejscem jest dom i zacząłem kierować się ku drzwi wyjściowym. Mijałem kolejnych ludzi, niektórzy byli pod wypływem alkoholu, a jeszcze inni po prostu dobrze się bawili. Ja wiedziałem, że najlepiej będę bawił się sam, w swoim domu.

   Miałem tylko obawy, czy Feliks będzie miał jak wrócić, ale postanowiłem, że to też zignoruje, Feliks był dorosły i mógł robić co chciał. Ja ruszyłem w kierunku domu, dłonią szukając kluczy w kieszeni spodni. Na szczęście znalazłem potrzebny przedmiot, odetchnąłem więc głęboko. Nie chciałem się cofać i szukać Feliksa pośród tych wszystkich ludzi.

   Gdy tylko przekroczyłem próg drzwi, do moich uszu nie dotarł żaden dźwięk i to było piękne. Cisza zaczęła mnie ogarniać, pochłaniać, to było wspaniałe uczucie. Zdjąłem szybko buty i poszedłem do swojego pokoju, czasem przymykając oczy na kilka sekund i wędrując na ślepo. Miałem teraz ochotę na odpoczynek, leżenie w łóżku i czytanie, ale jednocześnie chciałem pobyć w ciszy. Przeszło mi przez myśl, bym zalogował się na Faceinface, ale odpuściłem, nie miałem chęci na rozmowę.

   W mojej głowie cały czas pojawiały się pytania odnośnie Feliksa; co robił; o czym myślał; czy martwił się o mnie. Nie była to moja wina, myślałem o nim automatycznie, przez większość swojego czasu. Był moją perełką w głowie, kochałem go i chciałem być dla niego ważny tak, jak on był ważny dla mnie. To byłby naprawdę wielki sukces.

   Chciałem troszkę odpocząć, więc postanowiłem trochę pośpiewać. Dawno tego nie robiłem ze względu na obecność Feliksa; nie lubiłem śpiewać, gdy ktoś był w pobliżu. Wybierałem piosenkę kilka minut, a gdy w końcu to zrobiłem, znalazłem tekst w Internecie. Wybrałem śpiewanie bez żadnego podkładu, tylko ja i mój głos. Po chwili już zacząłem śpiewać, czułem się o wiele lepiej, moje negatywne uczucia ulotniły się.

   Poczułem się wolny, dosłownie. Wstałem i zacząłem powoli krążyć po pokoju, machając rękami na boki. Byłem szczęśliwy także i samotnie, co było dobre, bo nie uzależniłem się od Feliksa. Teraz liczyłem się tylko ja.

   Koniec sielanki.

   Usłyszałem, jak ktoś dobijał się do drzwi. Szybko zszedłem na dół, miałem nadzieję, że to Feliks. Modliłem się, żeby nic mu nie było, przecież musiał dać sobie radę wrócić samemu z imprezy. Otworzyłem drzwi i chwilę brakowało mi tchu. Feliks stał przede mną, jego koszula była rozpięta, w dłoni trzymał butelkę z piwem. Przez chwilkę wpatrywałem się w niego, osłupiały, ale w końcu zdołałem coś powiedzieć.

     – Jak ty... jak ty mogłeś mi to zrobić... – Zatkałem sobie usta dłonią, by nie wybuchnąć płaczem.

   Feliks zaśmiał się gorzko i podszedł do mnie. Zabrał dłoń z moich ust, patrząc przy tym na mnie uważnie.

    – Ja też cię kocham, Michał – wyjęczał.

   Łzy stanęły w moich oczach, spróbowałem zabrać od Feliksa butelkę, a kiedy wreszcie mi się to udało, odłożyłem ją na stoliku na buty. Zamknąłem drzwi, chwilę zajęło mi zrozumienie, co Feliks powiedział, co zrobił oraz co czuł.

    – Chodźmy spać, proszę. – Przerzuciłem jego ramię przez swoją szyję i ruszyłem z nim do pokoju.

   Chciałem być silny, a pierwszym krokiem do stania się takim, było wniesienie go po schodach. Feliks stawiał nierówne kroki, raz prawie upadł, ale z moją pomocą trafił do pokoju. Zdjąłem jego buty, pociągając nosem. Rozebrałem go całego, zostawiłem tylko bokserki. Wtedy dostrzegłem malinki na jego szyi oraz obojczykach. Zignorowałem łzy i położyłem się obok osoby, którą kochałem.

   Byłem bezsilny, ja tylko chciałem czuć obok siebie Feliksa, a że on potrzebował kogoś innego, musiałem to zrozumieć. Musiałem zrozumieć jeszcze wiele rzeczy, bo wiele rzeczy nie zostało mi wyjaśnionych.

   Okryłem kołdrą siebie i Feliksa, nie interesowało mnie to, że sam leżę w ciuchach. Byłem przekonany, że nie zasnę dzisiaj zbyt szybko i będę miał jeszcze wiele okazji do przebrania się. Słuchałem miarowego oddechu Feliksa, uspokajał mnie on. Zraniło mnie na świecie już wiele rzeczy, ale jego obecność chyba w tej chwili zraniła – a zarówno koiła – mnie najbardziej. Kiedy upewniłem się, że chłopak śpi, wstałem i zszedłem do salonu.

   Obiecałem sobie i Feliksowi, że nie będę się ciął, więc nie zamierzałem tego robić. Nie chciałem ranić siebie bardziej, wystarczyło, żeby zrobił to Feliks. Położyłem się na kanapie, zwinąłem w kłębek i po cichutko płakałem. To była moja forma uspokajania się, po jakichś piętnastu minutach zacząłem być zmęczony.

   Zacząłem cichutko śpiewać, mój głos był zachrypnięty, ale nie obchodziło mnie to, bo nikt mnie nie słyszał. Po prostu pozwoliłem sobie na chwilę przyjemności. Usypiałem też siebie tak przy okazji, więc to było zdecydowanie na plus. Zacząłem kiwać się w określonym rytmie, dzięki czemu rozgrzałem się trochę. Chciałem spać.

   Błogosławiony sen przyszedł nieco później, ja zdołałem wytrwać do tej chwili i cieszyć się, że nie zrobiłem sobie krzywdy. Nigdy więcej.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Miałam w sumie tego nie kontynuować, ale... chcę to dokończyć. Jeszcze tylko kilka spraw do końca tak naprawdę. Przepraszam za wszystko. Nie wiem, kiedy kolejny rozdział, nie chcę kłamać. Jak są jakieś błędy, to przepraszam, ale piszę na telefonie :// Rozdziały będą krótkie, mniej niż 1000 słów

Tak jakby przepraszam za Feliksa, ups :/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz