piątek, 8 maja 2015

Rozdzial 7 - To nie twoja prywatna tablica, wypadasz z teleturnieju!



     - Gdzie ty chcesz mnie przepytać? - spytałem zaciekawiony.
Feliks podążał w stronę wyjścia na taras, a ja nie wiedziałem dlaczego kierował się akurat w tamtym kierunku.
     - Świeże powietrze dobrze ci zrobi, a przynajmniej nie zaszkodzi - odparł wymijająco i wyszedł na zewnątrz.
   Prychnąłem cicho i podążyłem za nim. Gdy tylko wyszedłem, zmrużyłem oczy od nadmiaru słońca i zasłoniłem je ręką. Trochę mi to pomogło, ale nadal nic nie widziałem i musiałem kurczowo trzymać się pleców Feliksa. Aż wpadłem na pewien pomysł. Zgiąłem lekko kolana i wszystkie moje problemy zostały rozwiązane. Słońce nie świeciło mi w oczy, a ja mogłem przyjrzeć się otoczeniu. 
Bądź co bądź, to mój taras, ale to nie zmienia faktu, że ostatnim razem byłem tu... rok temu? Dobra, może dziesięć miesięcy. Nie było tu ani jednego krzesła czy stolika; wszystko było schowane w piwnicy. Za to, dostrzegłem pudełko po butach pod oknem, a w tym pudełku znajdował się kamień.Tak, zwykły kamień. Za cholerę nie wiem co on tam robił, ale dzięki niemu świat wydał mi się z ciapka lepszy.  
   Mój ogródek jest dosyć duży, więc łatwo było tu pomieścić basen, który znajdował się po prawej stronie oraz komórkę na narzędzia, stojącą w lewym kącie. Na środku ogródka było dużo miejsca i tam właśnie zmierzał Feliks.  
   Gdy dotarliśmy w tamto miejsce, Feliks usiadł po turecku i wskazał mi miejsce naprzeciwko siebie.
     - Dobra, rozumiem, że będziemy zachowywać się jak neandertalczycy i siedzieć na nagiej ziemi? - spytałem retorycznie, ale usiadłem.
   Feliks uśmiechnął się tylko słodko i puścił mi oczko. Idę o zakład, że moje policzki zrobiły się bardziej czerwone od jego koszulki. Miał taką ładną, dopasowaną, czerwoną koszulę... wyglądał w niej naprawdę dobrze - to był jego kolor. Do tego jasne, niebieskie dżinsy i wszystkie dziewczyny były jego.
     - Ty naprawdę nic nie pamiętasz? - wyrwał mnie z zamyślenia, pełen nadziei głos Feliksa. 
Zaprzeczyłem ruchem głowy niemalże od razu.
     - Pamiętam tylko jak się pociąłem i napisałem do ciebie. Później chyba zemdlałem... - bardziej zapytałem, a kiedy Feliks potaknął, kontynuowałem. - Kojarzę urywki, jak ktoś uciska moją klatkę piersiową, a zaraz potem następuje ciemność. - dokończyłem i spod czarnych włosów patrzyłem na Feliksa.
   Patrzył się na trawę i wyrywał pojedyncze źdźbła. Wyglądał na tak załamanego i smutnego, a ja nawet nie wiedziałem jak temu zaradzić.
     - A czy jest coś, o czym powinienem wiedzieć? - spytałem, ostrożnie dobierając każde słowo.
   Chłopak uśmiechnął się smutno, a następnie popatrzył wprost w moje jasne, brązowe oczy.
     - Powiedziałeś wtedy coś tak... coś co zapewne na długo pozostanie w mej pamięci. Uratowałem ci życie, wylałem litry łez nad twoim „martwym” - zrobił cudzysłów w powietrzu - ciałem. Po prostu... smutne, że tego nie pamiętasz. Ale to nie ważne - uśmiechnął się - Przecież mam cię w końcu pocieszać, a nie dobijać.
   Odwzajemniłem uśmiech, choć czułem, że nie jest on tak do końca szczery. Niech chociaż Feliks pomyśli, że przez chwilę zapomniałem o bólu i staję się normalnym nastolatkiem.
     - No dobrze. To o czym będziemy rozmawiać? - spytałem
     - Bardziej się pobawimy niż zagramy. Każdy z nas zadaje drugiemu dziesięć pytań, na które musi jak najszybciej odpowiedzieć. Jasne? - pokiwałem głową.
   Wszystko zdawało się być zrozumiałe, a przy okazji będziemy mogli się lepiej poznać.
     - Zaczynasz - zarządził Feliks.
   Pokiwałem głową i już wymyśliłem pierwsze pytanie.
     - Ulubiona piosenka? 
     - Na chwilę obecną Fall Out Boy - Centuries. 
     - Ulubiony kolor? 
     - Ciemny fiolet. 
     - Lato czy Zima? 
     - Lato.
   Zadałem pozostałe pytania i zaczekałem aż Feliks wymyśli swoje. W końcu się odezwał.
     - Dziewczyny czy chłopcy? 
     - Chłopcy - odparłem bez wahania.
   Dopiero sekundę później zorientowałem się co powiedziałem. Feliks patrzył na mnie przenikliwym wzrokiem, a chwilę później wybuchnął śmiechem. Mi natomiast lekko uniosły się kąciki ust. Jednak, żeby nie wzbudzać podejrzeń, zacząłem się cicho śmiać.
     - Dobra, następne pytanie... Jak bardzo w skali od jeden do dziesięć jestem przystojny? - puścił oczko. 
     - Zastanówmy się... - udałem zamyślenie i palcem wskazującym oraz kciukiem zacząłem pocierać podbródek - Idealne włosy, idealne oczy... mocne 2/10.
   Tym razem oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Każdy dorosły pewnie pomyślałby: ,,Co jest w tym śmiesznego?". Ale ten, kto nie ma dostępu do Internetu, nigdy się o tym nie dowie.  
     - O god damn it! - przeklął po angielsku Feliks - Jak to mówią, dojebałeś - zaśmiał się najprawdopodobniej po raz ostatni - A teraz, jak jest naprawdę? 
     - Dałbym ci dziesiątkę, tak szczerze mówiąc - przyznałem. 
   Feliks uniósł brwi do góry.
 - Wkręcasz mnie. - zaprzeczył, jednak dalej się uśmiechał.
   Pokręciłem głową i postanowiłem zmienić temat. Nie chciałem rozmawiać z nim o tym teraz, kiedy wszystko na razie się układa. Ale cóż, Feliks zaczął temat mojego wyglądu.
     - Masz takie fajne włosy i słodkie policzki!* - uśmiechnął się i zaczął mi obmacywać "słodką" część twarzy
   Westchnąłem ciężko i starałem się znosić tortury, które mi fundował. Gadał już o tych policzkach z pięć minut i jak to bardzo chciałby takie mieć.
     - Ja za to ich nienawidzę - wyznałem i odepchnąłem jego ręce - W Internecie nawet przeglądałem jak je usunąć...
   Feliksowi rozszerzyły się oczy i popatrzył na mnie jak kotek ze Shrek'a.
     - Masz je zostawić - rozkazał z tą słodką miną - One są takie słodkie! - znów się zachwycił i zaczął ich dotykać.
   Kąciki ust powędrowały mi ku górze i zaśmiałem się cicho, gdy Feliks szukał słowa, aby określić słodycz moich policzków. Wychodziły mu słowa typu: ,,Amnainsa" bądź ,,Ojajejamnai". Słodko to wyglądało. Po kolejnych pięciu minutach, Feliks się uspokoił i zmieniliśmy temat na gry komputerowe. Dalej rozmawialiśmy o osobach, które spotkaliśmy w Internecie, później zeszło na same Internety... I w końcu doszliśmy do wniosku, że Internety są porąbane i jest w nich tak dużo śmiesznych przeróbek, że głowa mała. Wymieniliśmy nawet kilka z nich.
     - Ta cała Nivea, robi strasznie chujowe jogurty** - powiedział Feliks - Znasz?
   Kiwnąłem głową i zaśmiałem się. Boże, tyle wspaniałych memów, a ja mam wybrać jeden? Dobra, już wiem...
     - To nie twoja prywatna tablica, wypadasz z teleturnieju!*** - pstryknąłem palcami i pokazałem na niego.
   Spojrzał na mnie rozbawionym wzrokiem, a zaraz potem się zapytał.
     - Hajsownik?
     - Hajsownik.
   Przybiłem z nim głośną piątkę i zaczęliśmy się śmiać. Taaa... jesteśmy całkiem normalni. A przynajmniej Feliks. Ja należę do grupy jebanych emosów, które się tną. Sprawdziłem godzinę. Była dopiero szesnasta trzydzieści, więc jeszcze dużo czasu przed nami. Nagle zaburczało mi w brzuchu i Feliks ogłosił, że idziemy zrobić obiad.
     - Ale ja nie potrzebuję jedzenia! - buntowałem się, kiedy ciągnął mnie w stronę kuchni.
   Jego ręka dotykała mojej dłoni i mimo wszelkich prób uwolnienia jej z ciasnego uścisku, nie udawało mi się to.
     - Ćwiczysz coś? - spytałem nagle.
   Feliks zatrzymał się i odwrócił do mnie przodem. Nasze twarze dzieliła odległość około dwudziestu centymetrów i mogłem spokojnie patrzeć w jego cudne, karmelowe oczy. Oczy uniesione ku górze oraz usta, zaciśnięte w wąską linie, pewnie idealnie nadawały się do całowania. O, coś mi to przypominało, ale nie wiedziałem co... Te usta, ten pełen pożądania wzrok...
     - Pamiętasz? - spytał cienkim głosem i jeszcze trochę się do mnie przybliżył.
   Automatycznie się odsunąłem. Nienawidziłem, kiedy ktoś naruszał moją przestrzeń osobistą. Pokręciłem przecząco głową i puściłem jego dłoń. Feliks opanował się, odetchnął ciężko i zawrócił, kierując się w stronę kuchni. Zamknąłem oczy, nabrałem głęboko powietrza i po paru sekundach wypuściłem je. Uspokój się, pomyślałem i ruszyłem w stronę mojego przyjaciela.


Dwie godziny później...  

     - Skończone! - obwieścił wesoło Feliks i wyciągnął mini-pizze z piekarnika - Wyglądają przepysznie!
   Uśmiechnąłem się lekko i spojrzałem na nasze dzieło. Feliks miał rację - wyglądały pysznie. Ser roztapiał się na kruchym spodzie, a kawałki peperonii dodawały aromatu. Tylko... ja nie mogę tego zjeść. Mój uśmiech znikł tak szybko jak się pojawił.
     - Bon appétit! - powiedział i położył pizze na stole - Masz zjeść wszystko. - nakazał
   Popatrzyłem na niego zniechęcony, a następnie na jedzenie. Lubiłem, a nawet kochałem jeść, ale... Przytyję. Znów. Będę wyglądał jak spasiony tłuścioch jeśli to zjem. Zerknąłem z ukrycia na swój brzuch i skrzywiłem się. Za dużo tłuszczu. Odepchnąłem talerz i podciągnąłem kolana pod brodę.
     - Nie będę jeść - oznajmiłem i schowałem twarz w nogi.
   Dzięki temu Feliks nie mógł użyć na mnie magii swych czarodziejskich oczu. Jednak czułem, że mi się przygląda. I to zapewne z kwaśną miną.
     - No ejj... - przybliżył się do mnie i położył mi rękę na ramieniu. - Spójrz na mnie.
   Z niechęcią zrobiłem to co mi kazał, a następnie skupiłem się tylko na hipnotyzujących oczach. Niech to szlag trafi, wiedziałem, że tak zrobi.
     - Posłuchaj mnie teraz uważnie. - powiedział i oblizał wargi, na które spojrzałem automatycznie - Nie przytyjesz od kawałka mini-pizzy. Co najwyżej uzupełnisz wartości odżywcze, ale nie przytyjesz. A na pewno nie teraz, kiedy jesteś wychudzony i twój organizm wręcz łaknie kolejnego posiłku. Zjedz to, bo inaczej cię nakarmię - uśmiechnął się słodko - Przecież i tak wolisz chłopców, to chyba będzie dla ciebie przyjemność.
   Uderzyłem go lekko w ramię, a zaśmialiśmy się obydwaj. Ach... On jest niemożliwy. Pewnie będzie mi to wypominał przez co najmniej miesiąc. Zdjąłem nogi z krzesła i nieśmiało zabrałem się za posiłek. Feliks obserwował mnie jakby był przynajmniej skoczkiem narciarskim, a ja tylko próbowałem ugryźć tą pizze. Gdy wziąłem pierwszego kęsa i poczułem pyszną kombinację sera, peperonii oraz ciasta francuskiego... Mniam. Zamknąłem oczy, oparłem się o krzesło i delektowałem smakiem. Nagły śmiech Feliksa wybudził mnie z transu.
     - Co jest? - spytałem i wolno otworzyłem oczy.
   Feliks przyglądał mi się uważnie, aczkolwiek z lekkim rozbawieniem. Podzieliłem jego humor i uśmiechnąłem się, a zaraz po tym po raz kolejny ugryzłem pizze. Gdy powtórzyłem wszystkie ruchy co poprzednio, reakcja Feliksa się powtórzyła. Zadałem to samo pytanie co wcześniej, a odpowiedz brzmiała:
     - Wyglądasz, jakby jakaś dziewczyna robiła ci laskę pod stołem. - zaśmiałem się cicho - Albo, jakbyś teraz dochodził przez tą pizze. Jedz dalej, zabawnie to wygląda. - zachęcił.
   Zaśmiałem się po raz kolejny i już normalnie zjadłem posiłek. Czułem, jakby mój żołądek miał zaraz eksplodować od nadmiaru wartości odżywczych, ale on tylko cicho się odezwał, najwidoczniej zadowolony takim obrotem spraw. Wstałem powoli z krzesła i rozciągnąłem się. Zamlaskałem cicho i obróciłem się do Feliksa. Nadal mnie obserwował, ale tym razem jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.
     - Halo alo!**** - przywitałem się jak obu nam znany YouTube'r - Patrz, policzki! - pokazałem na tę część swojego ciała.
   Chłopak uśmiechnął się lekko i podszedł do mnie. Już myślałem, że chce mnie przytulić i automatycznie się odsunąłem. Spojrzał na mnie zdziwiony, ale uszanował moją strefę komfortu i odsunął się kawałek. Popatrzyłem na niego speszony, a i pewnie rumieniec pojawił się na moich policzkach. Wtedy Feliks zrobił coś, co na pewno zostanie w mojej pamięci.
     - Przepraszam... - wypowiedział.
   Popatrzyłem na niego spode łba, nie rozumiejąc co do mnie powiedział. On mnie... przeprosił? Za to, że to ja mam przykre wspomnienia z dzieciństwa i nie lubię, gdy ktoś mnie dotyka lub znajduję się blisko mnie? Pokiwałem z wolna głową, choć nadal nic nie rozumiałem.
     - Mogę cię... przytulić? - spytałem po chwili wahania.
   Tym razem to on popatrzył na mnie, tak jak ja przedtem. Zaraz potem, rozłożył ramiona i uśmiechnął się lekko. Podzieliłem jego szczęście i nieśmiało przytuliłem go. Ze względu na to, że jestem niższy, dosięgałem do jego ramion, przez co musiałem stanąć na palcach, aby dotknąć jego obojczyków. Gdy już to zrobiłem, napawałem się zapachem Feliksa (pachniał karmelem oraz kawą waniliową, czyli moje ulubione zapachy) oraz uspokajałem się w silnych, mimo iż chudych ramionach. Objąłem go mocno, zaciskając pięści na środku jego pleców, modląc się w duchu, aby ta chwila trwała jak najdłużej.
   Jednakże chciałem zrobić coś więcej niż tylko go przytulać. Chciałem móc go pocałować w policzek czy czoło... Tylko, żeby wiedział, że jest dla mnie najważniejszy. Przytuliłem go jeszcze mocniej i aż jęknąłem cicho, gdy mnie podniósł i ścisnął z całej siły.
     - Puść mnie! - powiedziałem i spojrzałem na niego z góry.
   Uśmiechał się od ucha do ucha, zadowolony z siebie i swoich czynów. Po pięciu sekundach, odłożył mnie na ziemie.
     - Jestem dla ciebie za ciężki! - wytykałem mu - Mogło ci się coś stać!
     - Niby co? - burknął.
     - Mogłeś sobie połamać kręgosłup czy coś... - zacząłem wymyślać.
   Feliks zaśmiał się znów i ponownie mnie przytulił. Odwzajemniłem uścisk i szepnąłem dwa słowa, które cisnęły mi się na usta.
     - Ładnie pachniesz. - stwierdziłem.
   Oboje wybuchnęliśmy śmiechem lecz nadal byliśmy złączeni w szczelnym uścisku. Schowałem głowę w ramię Feliksa i zamknąłem oczy. Wyobraziłem sobie łąkę wokół nas. Byłoby tak ciepło i słonecznie, słońce ogrzewałoby nasze ramiona... Idealnie. Tylko my i nikt więcej. Ale, tak jak już się przekonałem, w życiu nie zawsze dostajemy to czego chcemy. Odsunąłem się od Feliksa w wyraźną niechęcią.
     - Jeśli chcesz, możemy robić to częściej. - zaproponował.
   Mimo iż w głowie, myślałem nad różnymi znaczeniami tego zdania, pokiwałem głową i wyminąłem Feliksa, kierując się do swojego pokoju.
     - Chodź, trzeba się przywitać z naszymi znajomymi. - oznajmiłem.
   Ruszyłem jeszcze do kuchni, mówiąc Feliksowi aby na mnie zaczekał na górze. Wziąłem telefon z blatu i dostrzegłem na ziemi nadpaloną kartkę. Prychnąłem cicho i podniosłem ją. Nawet nie musiałem czytać - wiedziałem, co jest tam napisane. Wyrzuciłem ją do śmieci i pobiegłem w stronę mojego pokoju. Zobaczyłem, jak Feliks siedzi na łóżku i z kimś piszę. Cóż, nie będę się wtrącał.
   Usiadłem przy biurku i włączyłem sprzęt. Zalogowałem się na wszystkie konta społecznościowe, a następnie przywitałem z kolegami. Czeka mnie ciekawa noc.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejo :c Dawno nic nie dodawałam, wiem. Przez 5 dni nic nie napisałam i dopiero dzisiaj i wczoraj (07.05) wzięło mnie na pisanie c: Wszystkiego najlepszego dla Pauliny, która ma dzisiaj urodziny! Sto lat! Dobra... Mam nadzieję, że rozdział się podoba :3 Proszę o komentarze.

* Jest to chyba moja ulubiona część rozdziału. To sytuacja z życia wzięta xD Mój przykład :3 To ja tak kocham policzki u swojego chłopaka i postanowiłam Feliksowi też dać taki fetysz xD

** Mem

*** Mem


**** Chodziło mi oczywiście o Gimpera ;)

(Ps. Za wszystkie błędy przepraszam!)



3 komentarze:

  1. Hajsy sa wszędzie xd

    OdpowiedzUsuń
  2. Nowy rozdział. Super. Akcja się rozwija!!! Będzie miłość!!! A Nivea naprawdę robi chujowe jogurty.


    Wierna fanka.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny *.*

    Hejs pozdrawia xD

    OdpowiedzUsuń