niedziela, 15 marca 2015

Rozdział 3 - Dziewczyna?


     Wstałem rano niewyspany, zlany potem, ale... szczęśliwy. Wczoraj rozmawiałem z Feliksem, Adamem, Igorem i Maćkiem do północy, dopóki nie wróciła moja mama. Padły podstawowe pytania typu: ,,Czy jadłeś już?" ,,Nic ci nie jest?" ,,Już lepiej?" Chłopacy patrzyli na mnie podejrzliwie, gdy usłyszeli, że zemdlałem, ale o nic na szczęście nie pytali. Pewnie uznali to za jednorazowy wypadek. Później grzecznie się z nimi pożegnałem i umówiłem na następny dzień. Położyłem się spać z oczywiście pustym żołądkiem i zasnąłem odpływając w krainę fantazji. Wcześniej oczywiście wpisując datę do dziennika i opis całego dnia z pozytywną notką na końcu.
    Wziąłem po raz pierwszy z szafy BIAŁĄ koszulkę i niebieskie jeansy i poszedłem do łazienki się ubrać. Gdy tylko popatrzyłem na siebie w lustrze, otworzyłem szerzej oczy i usta. Matko, co mi się stało z włosami? Były roztrzepane na wszystkie strony świata i chyba miały zamiar takimi pozostać przez resztę dnia. Postarałem się je jakoś ułożyć, żeby nie wyglądać na takiego idiotę jakim jestem, a następnie umyłem zęby uważając, by nie upaprać sobie dopiero co założonych ubrań. 
    Zszedłem na dół, do kuchni. Nie ważne, że i tak nic z niej nie wezmę, po prostu lubiłem tak czekać na odpowiednią porę do wyjścia z domu. Z tego co się orientowałem miałem za pół godziny autobus, więc mam jeszcze sporo czasu. Jak wyjdę za dwadzieścia minut to zdążę idealnie na autobus, ponieważ wtedy zazwyczaj przyjeżdżał wcześnie. To tylko takie moje spostrzeżenia. 
    Postanowiłem mądrze spożytkować ten czas i usiadłem przed telewizorem. O tej godzinie przeważnie leciały wiadomości lub powtórki jakiś seriali. Coś zdecydowanie nie dla mnie. Po około minucie ( wytrzymałem naprawdę długo ) wyłączyłem to wspaniałe urządzenie jakim jest telewizor i poszedłem do siebie. Nie mając co ze sobą zrobić włączyłem kolejne jakże wspaniałe urządzenie pod nazwą ,,komputer". Jak wszystko się włączało, rozsiadłem się wygodnie w fotelu i rozmyślałem nad znaczeniem mojego snu. Był tak chaotyczny i nieprawdopodobny, a jednocześnie możliwy do spełnienia. 

Stałem na ogromnej scenie, a wokół była masa ludzi. Wykrzykiwali moje imię i uśmiechali się do mnie. Byłem wniebowzięty i nic nie myśląc, zacząłem śpiewać. Tak po prostu, a oni się cieszyli i wymachiwali rękami. Poruszałem się z gracją po scenie i wykonywałem poszczególne ruchy taneczne. Nie wiem do jakiej piosenki tańczyłem, ale sądząc po sposobie tańca, można się domyślić, że był to Rock. Krzyczałem do publiczności, która z sekundy na sekundę była coraz większa. Ludzi po prostu przybywało, a całe to miejsce zdawało się zwiększać. Nagle zza sceny wyszedł Feliks wraz z Igorem ( ten blondyn ) i Maćkiem ( ten z czarnymi włosami ). Wszyscy uśmiechali się serdecznie i machali do publiczności. Podbiegłem do nich i wszystkich uściskałem.

    Dalej sen się urwał, a ja właśnie myślałem nad zakończeniem. Często tak robię, kiedy jakiś sen kończy się w połowie, ja wymyślam dalszą część. Przynajmniej mam co robić. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk komputera oznaczający włączenie systemu. Wszedłem w Facebooka, YouTube'a i Faceinface. Ciekawe czy ktoś się nudzi tak samo jak ja i będzie tam siedział. Może Igor, a może...
     - Hej, Michał! - przywitał się ze mną wesoło Feliks - Co tu robisz o tej porze? - spytał nie odrywając wzroku od ekranu.
   Uśmiechnąłem się lekko, zdając sobie sprawę, iż to jego chciałem tutaj zobaczyć. Nie sądziłem, że osiemnastoletni chłopak wzbudzi u mnie takie zaufanie i dzięki niemu pojawi się uśmiech na mojej twarzy. 
     - Ja? Za piętnaście minut powinienem wychodzić do szkoły, a nie mając co ze sobą zrobić, jestem tutaj! - pokazałem na siebie kciukami i uniosłem jeden kącik ust - A ty?
   Zaśmiał się cicho, a potem odpowiedział.
     - Mam wykłady pod wieczór. Cały dzień praktycznie siedzę w domu i śpiewam - odpowiedział jakby ze smutkiem. - Wczoraj opuściłem dzień zajęć i teraz pewnie będę miał zaległości.
    Pokiwałem twierdząco głową i nieświadomie uniosłem ją ku górze, by rozmasować wiecznie bolący kark. Nigdy na niego nie narzekam, zawsze się jakoś dziwnie ułożę podczas snu i później mnie boli. Mimowolnie spojrzałem na swoją półkę, usadzoną nad biurkiem. Stała na niej skarbonka (czyli zwykły słoik), a napisałem na niej: Perkusja. Nadal zbieram na ten wspaniały instrument i nie mogę się doczekać, kiedy będę trzymał w ręce pałeczki i uderzę z całej siły w bębny. Będę robił słynne ,,BA DUM TSSS"i się cieszył jak głupi. Jestem tego pewien.
     - Na co się patrzysz? - spytał ciekawsko Feliks
   Potrząsnąłem głową i zwróciłem się twarzą do monitora.
     - Na skarbonkę. Zbieram na perkusję - wyjaśniłem i znów zerknąłem na słoik wypełniony banknotami i groszami.
     - Ile już uzbierałeś? - dopytywał się
   Szybko przeliczyłem banknoty znajdujące się w słoiku, a było ich piętnaście, każdy o wartości stu złotych.
     - Tysiąc pięćset - odparłem bez entuzjazmu, choć miałem ochotę wybuchnąć ze szczęścia.
   Kiedy ostatni raz liczyłem, pieniędzy w skarbonce nie było więcej niż tysiąc trzysta. Feliks gwizdnął z podziwem, a następnie odetchnął głęboko.
     - Jeszcze trochę i spełnisz swoje marzenie... - mruknął i puścił do mnie oczko.
   Trzeba przyznać, wyglądało to cholernie seksownie i musiałem się powstrzymywać przed powiedzeniem jakiegoś komplementu na temat jego równie seksownego ubioru. Miał na sobie karmelową koszulkę z ciemniejszymi akcentami, a także na ręce dostrzegłem czarny zegarek, który idealnie komponował się z równie czarną bransoletką. Włosy miał ułożone podobnie jak wczoraj, tylko były bardziej roztrzepane, co jeszcze dodawało mu uroku. Jedynie ciemniejsze cienie pod oczami mogły wywołać niepokój.
     - Taaa... źle spałeś? - zmieniłem temat i usiadłem wygodnie, zakładając maskę obojętności.
   Nie chciałem aby wyczytał z mojej twarzy jak bardzo podobają mi się jego kości policzkowe i słodkie dołeczki, kiedy się uśmiechał. Lepiej uciekać, niż stanąć do walki z ryzykiem przegranej.
     - Tak. Bo mój "miły" - zrobił cudzysłów w powietrzu - sąsiad postanowił o szóstej rano napierdalać wiertarką, bo musiał półkę przywiercić. Po prostu ręce opadają - powiedział zrezygnowany i wykonał gest, którego użył w zdaniu.
   Patrzyłem na niego spod przymrużonych oczu, bacznie obserwując każdy jego ruch. Mięśnie były widoczne pod koszulką, co utrudniało mi skupienie się na czymkolwiek. Może nie był jakimś kulturystą, ale sześciopak posiadał. Jego ramiona - choć chude, pewnie potrafiły unieść większe ciężary. Były również szersze od bioder, ale nie na tyle by wyglądał jak mięśniak. Trzeba przyznać, Feliks był przystojny. Zabójczo przystojny.
     - Ale to nie ważne. Pokłóciłem się z dziewczyną.
   W jednej sekundzie przestałem oddychać, a moje oczy zrobiły się nienaturalnie duże. Jak to... on ma dziewczynę?! Nie powinno być to dla mnie jakimś szczególnym zaskoczeniem, ponieważ tak jak wspomniałem wcześniej, Feliks był przystojny. Ale... w jakiś dziwny sposób poczułem się zdradzony. Czułem jak łzy napływają mi do oczu. O nie, tym razem nie będziesz ryczeć, pomyślałem i popatrzyłem pewny siebie na Feliksa.
   Siedział pochylony na krześle i patrzył na mnie uważnie i z troską w oczach. Z całej siły woli próbowałem się nie rozpłakać patrząc w jego zmieszane oczy i uświadamiając sobie, że on widzi we mnie tylko gostka z internetu, którego zna jeden dzień. Nawet nie. Tylko kilka godzin. Kilka godzin przy których uśmiałem się jak nigdy. Śmiałem się tak jeszcze zanim umarła moja babcia. To jej śmierć pozostawiła w moim sercu pustkę, którą nie mogło zapełnić nic ani nikt. Zamknąłem się w sobie przez śmierć osoby, którą kochałem i nadal kocham ponad życie. 
     - Michał... wszystko w porządku? - wyrwał mnie ze smętnych myśli, Feliks.
   Poczułem jak samotna łza spływa z mojego policzka. Nie pójdę do szkoły w takim stanie, powiem mamie, że źle się poczułem czy coś. W sumie, to chyba można porównać do "źle się poczułem". Było mi potwornie przykro z niewiadomego powodu, a niewiedza skutkowała moją wściekłością na samego siebie. Chciałem solidnie przywalić ręką w ścianę albo zrobić coś podobnego. Po raz kolejny poczułem się niekochany i odrzucony. Przez jedną osobę. Przez Jego dziewczynę.
     - Czas, byś czegoś się o mnie dowiedział... - szepnąłem z chrypką, na co wzdrygnął się lekko.
   Wstałem z miejsca i podszedłem do szafy w celu wyciągnięcia jedynej koszulki na ramiączkach jaka mi pozostała. Znalazłem ją przygniecioną, na samym dole półki. Zdjąłem obecną koszulkę i założyłem tą, podchodząc znów do komputera. Obecny ubiór odsłaniał moje ramiona, które zawsze chowałem przed wszystkimi.
     - Nic nie jest w porządku! - krzyknąłem i przyłożyłem do kamerki moje ręce, czekając na reakcje Feliksa.
   Z początku nic nie zauważył, ale później, gdy ustawiłem ręce pod odpowiednim kątem, klepnął się mocno w czoło, a następnie wykrzyczał:
     - Jak ty możesz to robić?!
   Zabrałem ramiona i znów wstałem.
     - To nie wszystko - wysyczałem i podniosłem lekko moją koszulkę do góry, odsłaniając pępek.
   W tym momencie, Feliksowi mogły wyjść oczy ze zdumienia, ale tylko wpatrywał się w mój wychudzony ( choć dla mnie gruby ) brzuch i nic nie mówił. Korzystając z okazji, podniosłem koszulkę jeszcze wyżej i pokazałem wystające żebra. 
     - Cieszysz się? Idź do swojej dziewczyny! - powiedziałem oschle i wyłączyłem komputer zanim zdążył zareagować.
    Rzuciłem się na łóżko i zacząłem płakać. Dlaczego ja to wszystko zrobiłem!? Przecież on mi tylko powiedział, że ma dziewczynę! To jest normalne, że tak fajny chłopak jak on ma już kogoś, więc dlaczego tak zareagowałem? Jestem idiotą, należy mi się kara. Wstałem z łzami w oczach i podszedłem tam, gdzie schowałem żyletkę. A była ona w tym dzienniku, w którym pisałem wczoraj notkę. Podszedłem do biurka w którym schowany był mój najlepszy przyjaciel. Tak, jest rodzaju męskiego i ma na imię Ból. 
    Wyciągnąłem dziennik z szuflady i otworzyłem go na ostatniej stronie. Przyklejony starą taśmą klejącą, czekał aż się załamie i zechce z nim spotkać. Chciałem to zrobić wczoraj, z jego przyjaciółką, ale Milena mi przeszkodziła. Nie wiem, czy mam się bardziej cieszyć czy smucić z tego  obrotu spraw. Przecież, wyszło na to, że i tak się potne z własnej głupoty. Odkleiłem przezroczystą taśmę i wziąłem żyletkę w dłoń. Jak sprzed miesięcy była ostra i równie błyszcząca. Aż zachęcała do pocięcia się nią.
    Poszedłem z przyjacielem do łazienki, wpadając wcześniej na framugę od drzwi i prawie się potykając. Ale ze mnie gapa. Złapałem za krawędź umywalki i spojrzałem w lustro znajdujące się najbliżej wyjścia. Moje włosy, tak jak sądziłem, zostały roztrzepane. Oczy były całe zaczerwienione od płaczu, a policzki różowawe i wilgotne od słonych łez. Można było porównać mnie do beczącego bachora w wózku. Załkałem głośno i przełknąłem ślinę, która wytworzyła się przez niepotrzebny płacz. Jesteś nikim, pomyślałem i moja ręka sama zaczęła tworzyć malutkie kółeczka żyletką na mojej skórze. Nie przyciskałem jej za mocno, nie powodowała żadnych ran, a już dawała jakiegoś rodzaju ukojenie.
    Zerknąłem na swoją dłoń, która jakby wiedziała co ma robić. Czy chcę znów widzieć swoją krew, spływającą po ramieniu? Nie potne się w okolicy głównych żył, aż tak głupi nie jestem. Nie potrafiłbym zostawić mojej mamy, która mimo pracy strasznie się o mnie troszczy. Nie potrafiłbym wytrzymać bez jej uśmiechu i nawet idiotycznych pytań. Mimo tego, że czasem mnie wkurza, mam ją zostawić? Czy ona zostawiła mnie, kiedy miałem kilka lat i robiłem masę błędów i wiecznie ją wkurzałem? Czy zostawiła mnie wtedy, gdy jej najbardziej potrzebowałem? Nie, na pewno nie.
Jak wyglądałby świat bez niej? Czy religijne "niebo" byłoby tak samo piękne, bez jej brązowej burzy loków i melodyjnego głosu? Zapewne nie. Przecież "niebo" bez niej nie istnieje! I bez jej naleśników, których nie powinienem jeść! Pojechałem żyletką wyżej do swojego celu i znów zacząłem kreślić małe kółeczka z coraz to większym naciskiem na skórę. Nie robiłem tego od tygodnia, więc odzwyczaiłem się od towarzyszącemu temu uczuciowi. W końcu zamknąłem oczy i przegryzając dolną wargę, wbiłem żyletkę w ramię.
    Jęknąłem głośno. Pozwoliłem dać upust emocją i jeździłem żyletką w ramieniu jeszcze chwilę. Krew zaczęła spływać po moim ciele, a także ubrudziła umywalkę. Miałem to gdzieś. Tylko i wyłącznie Ból był dla mnie ważny. To nie jest uczucie, to jest przyjaciel z którym będziesz spotykał się do końca życia. On nie da ci spokoju. Wszędzie i zawsze go spotkasz. Mnie akurat spotkał w domu, ale może to równie dobrze zrobić na ulicy, w pracy... możliwości ma wiele.
    Popatrzyłem na rany, które sam zrobiłem na swoim ciele. Były to nierówne kreski, a także coś na kształt płytkiej dziury w skórze. Kurwa, przesadziłem. Odwróciłem wzrok i odkręciłem wodę. Lewą ręką nie mogłem nic zrobić, ponieważ była cała zakrwawiona i osłabiona, a prawą bez problemu poradziłem sobie z umyciem i umywalki i ręki. Byłem z siebie zadowolony? Nie, ani trochę, ale co mogłem zrobić. Jestem zbyt słaby aby stanąć przed problemami, które w większości przypadkach nie istnieją i je przezwyciężać. Jestem tylko głupim piętnastolatkiem.
   Krzyknąłem głośno, przeklinając wszystko dookoła i samego siebie.
     - Dlaczego jestem taki głupi?! - krzyknąłem w podłogę, która nagle wydała mi się wygodnym miejscem do spania. - O nie, nie teraz - mruknąłem i podniosłem się, zadając sobie dodatkowy ból w ramieniu.
    Z grymasem bólu na twarzy wyciągnąłem z apteczki wodę utlenioną. Będzie piekło, pomyślałem i położyłem lewą rękę z powrotem na umywalce. Drugą odkręciłem buteleczkę i gwałtowanie polałem sobie jej zawartość na rany. Natychmiastowo krzyknąłem cicho i przegryzłem dolną wargę do krwi. Poczułem znajomy smak w ustach, który połknąłem razem ze śliną, a rękę dalej polewałem wodą utlenioną. Po jakiś trzech minutach cierpień, odłożyłem na wpół pustą buteleczkę i znów spojrzałem na ramię. Nie wyglądało aż tak źle. Bywało gorzej. Trzy kreski, z czego jedna przypominająca dziurę. Odłożyłem wszystko na miejsce, a żyletkę opłukałem i wziąłem ze sobą do pokoju.
Nadal miałem wrażenie, że zemdleję, ale jakoś dawałem radę. Żyletkę przykleiłem do ostatniej strony zeszytu, a później schowałem go do szuflady. A teraz pytanie: Włączyć komputer czy nie? Może lepiej byłoby wyjaśnić wszystko Feliksowi, żeby nie miał poczucia winy, ale jak ja się mu pokaże w takim stanie? A w sumie, jebać to. Powiem mu dziś wieczorem. I ja i on zdążymy ochłonąć.
    Położyłem się na łóżku, nadal uważając na okaleczoną rękę i wyjąłem telefon z kieszeni. Była 7:31, więc autobus właśnie odjechał i nie miałem czym dostać się do szkoły. Idealnie. Nie chcę wracać do tej bandy debili (nie licząc Mileny) i słuchać docinek z ich strony. Chcę iść spać.
I to właśnie zrobiłem.


***

    Nic mi się nie śniło, za co dziękowałem Bogu. Po raz pierwszy od dłuższego okresu nie śnił mi się koszmar czy jakieś inne psychiczne rzeczy. Ledwo co otworzyłem oczy, już usłyszałem dzwonek telefonu. Leniwie sięgnąłem po urządzenie, wymyślając przy tym jakąś wymówkę, dlaczego nie poszedłem do szkoły. Przeciągnąłem zieloną słuchawkę po ekranie i usłyszałem głos matki.
     - Czemu cię nie ma w szkole?
   Miłe przywitanie... naprawdę. Bez ,,Hej" czy ,,Jak się czujesz?". Od razu pytania jak na ruskim kazaniu.
     - Mama, źle się czuję - skłamałem i odwróciłem się na prawy bok.
     - Mogłeś mi powiedzieć wieczorem. Dałabym ci jakieś tabletki... - zaczęła mruczeć pod nosem.
     - Nie trzeba - przerwałem
   Westchnęła głośno, wyraźnie zrezygnowana.
     - Dobra... odpoczywaj i w razie czego dzwoń - pożegnała się ze mną krótko i się rozłączyła.
    I do tego miłe pożegnanie... super. Poczułem się miło. Sprawdziłem przy okazji godzinę. Była 10:11 czyli nie tak źle. Myślałem, że pośpię dłużej. Przeciągnąłem się ospale i usiadłem na skraju łóżka. Złapałem się za głowę, starając opanować migoczące plamki przed oczyma. Gdy mi się to udało, wstałem z miękkiego łóżka i podszedłem do komputera. Teraz mogę pogadać z Feliksem.
Włączyłem wszystkie potrzebne do tego aplikacje, popijając przy tym wczorajszą wodę. Położyłem stopy na biurku jak to miałem w zwyczaju i zaczekałem aż gra się załaduje. Trwało to góra piętnaście sekund, które teraz wydawały się wiecznością. Ciekawe, jak zareaguje na moją obecność. Może będzie na mnie krzyczał, a może wykażę choć odrobinę zrozumienia. Myślę, że jedno i drugie. Pewnie najpierw na mnie nakrzyczy, a zaraz potem będzie próbował odciągnąć mnie od samookaleczania. Niech próbuję ile wlezie, i tak mu się to nie uda.
    Gdy tylko gra się załadowała, wszedłem do odpowiedniej grupy i zobaczyłem Feliksa. Nic się nie zmienił, może wyraz lekko twarzy stał się bardziej napięty, ale nic ważniejszego. Znów przypatrzyłem się w jego skupione oczy, zastanawiając się która jest taką szczęściarą i chodzi z tym chłopakiem. Szczerze, to zazdroszczę jej. Odchrząknąłem cicho by Feliks mnie usłyszał, co zrobił. Popatrzył na mnie ciekawsko, a następnie spojrzał na moje ramię. W jednej chwili spuścił głowę, a ja zdałem sobie sprawę, że mam koszulkę odsłaniającą ramiona.
     - Dlaczego to zrobiłeś? - spytał cienkim głosem Feliks.
   Czy on... był bliski płaczu? Nie, to niemożliwe. 
     - Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. - odparłem równie cicho.
   Myślałem, że mnie nie usłyszał, ponieważ przez kilka sekund leżał głową na biurku i nad czymś rozmyślał. Jednak, po nieokreślonym czasie podniósł głowę i spojrzał na mnie zeszklonymi oczami. Poczułem niewyobrażalny ból w sercu, kiedy zdałem sobie sprawę, że płacze przeze mnie. Tak, już płaczę. Jedna łza spłynęła po jego policzku, tworząc drogę do kącika ust. Po chwili zdałem sobie sprawę, że na moim policzku pojawiła się podobna łza. Patrzyliśmy na siebie z Feliksem z wyraźnym smutkiem. Nie musieliśmy się odzywać. Widzieliśmy wszystko w swoich oczach.
    Ja widziałem ból, a także smutek. Dostrzec można było gniew, ale ból przewyższał wszystkie uczucia. Mówiłem, że pan Ból jest bezlitosny? Na twarzy Feliksa widniało coraz więcej łez, którym pozwolił swobodnie płynąć po jego kościach policzkowych. Mój ból w sercu się powiększał, a wraz z nim poczucie winy. Jak mogłem doprowadzić go do takiego stanu?! 
     - Feliks... przepraszam - szepnąłem, a zaraz zalałem się łzami i spuściłem głowę.
   Usłyszałem ciche ,,Ciii" z jego strony, ale ani nic ani nikt nie był w stanie mnie uspokoić. W tej chwili chciałem zapaść się pod ziemię. Chciałem aby wszyscy zapomnieli o moim istnieniu i żyli spokojnie. Chciałem przestać istnieć.
     - Michał... - usłyszałem zachrypnięty głos Feliksa, na co podniosłem głowę - Powiedz mi, że.. skończysz z tym. Pomogę ci.
   Ha, mówiłem. Wiedziałem, że to zaproponuje. Pokręciłem głową w poprzek, ocierając łzy z policzków.
     - Nie. Nikt nie może mi pomóc. - zaprzeczyłem i znów spojrzałem w ciemne oczy bruneta.
   Uniósł słodko jedną brew, a także na jego twarzy zagościł lekki uśmieszek.
     - Założymy się? - spytał i wyciągnął rękę w stronę kamerki.
   Moje kąciki ust mimowolnie uniosły się ku górze, a ręka powędrowała w stronę kamerki.
     - Jasne, a o co? - spytałem, gdy moja ręka znajdowała się wystarczająco blisko monitora.
   Feliks uśmiechnął się przebiegle. Kurczę, w co ja się wkopałem.
     - Jeśli nie wytrzymasz dwóch tygodni bez okaleczania się, dajesz mi swój adres i osobiście dopilnuję, byś tego nie robił przez następny miesiąc. A jeśli wytrzymasz, spotykamy się w pizzeri i zamawiamy olbrzymią pizze. - odpowiedział zadowolony z siebie.
   Ja natomiast popatrzyłem na niego niepewnie. Co? Przecież nie zjem wielkiej pizzy!
     - Możemy zmienić drugą część? - spytałem spod przymrużonych oczu.
   Feliks zaśmiał się cicho. 
     - Nie. Jak wyleczymy samookaleczanie, zabieramy się za anoreksje. - wyjaśnił już bardziej poważnie.
   Zrobiłem skwaszoną minę, ale po przemyśleniu całej sprawy, podjąłem decyzję.
     - Zgadzam się.
   ,,Uścisnęliśmy" sobie dłonie, a ja czułem jak moje policzki nabierają różowawej barwy przez osobę, którą naprawdę polubiłem.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I jest rozdział 3!!! NARESZCIE!
Przepraszam, za braki rozdziału... Naprawdę, bardzo przepraszam i obiecuję poprawę ;-; W tym tygodniu mam rekolekcje więc i więcej czasu na pisanie :DDD Postaram się wrzucić rozdział w czwartek :333
Dobra, pozdrawiam wszystkich czytających i zachęcam do KOMENTOWANIA :3
Ps. Za wszelkie błędy przepraszam ;-; Rozdział pisany o 3 w nocy xD

4 komentarze:

  1. Rozdział cudo,jak zwykle zresztą. Też mam w tym tygodniu rekolekcje i wolne :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajowo :333 Rekolekcje są fajne, bo się nic nie robi xD
      A ja myślałam, że rozdział bardziej nudnawy... tak jakoś :/

      Usuń
  2. Uf nareszcie rozdział, już myślałam, że nie wstawisz. Ale jest i to świetny :)
    O chryste, co on odwalił O.o
    Aj Michał, Michał ty odioto...No takie rzeczy...xD
    A ten drugi się rozbeczał, no co za ludzie!
    Dobra, dosyć tego już...
    Ja tam w sobotę o 3 w nocy normalnie funkcjonuje, ty pewnie też.
    Dobra to teraz niestety pozostaje mi czekać te cztery dłuuugie dni ;-;
    Pozdrawiam i weny życzę (:
    ~Rosie

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja przyjaciółka pokazałam mi Twoje opowiadania i przeczytałam wszystko *-*
    Świetnie piszesz, to jest cudowne i jeszcze plus za to że są one długie *o* ( inni piszą takie króciutkie :( )
    Kocham dłuższe opowiadania ;-;
    Czekam na następne :D
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń